Flat beat



Oglądałam ostatnio rozmowę z dziewczyną, która od wielu lat zmagała się z napadami lęku.
Wspólnym mianownikiem wszystkich historii na ten temat jest całkowita niemożność opisania tego zjawiska słowami

O ile można mniej więcej opisać natężenie, charakter bólu fizycznego ( jeden koncern farmaceutyczny który uzależnił Amerykę od opioidów miał na to specjalną kolorową skalę) o tyle TO doświadczenie wymyka się spod możliwości ujęcia kompletnego doznania.
Słowo doznanie brzmi nadto przyjemnie
Bo TO jest po prostu końcem wszystkiego

Jeśli rozwiązaniem problemu jest farmakologia to daje ona rozwiązanie połowiczne
To co się powtarza w wywiadzie to tzw lęk przed lękiem. Wyobraźmy sobie, że musimy pracować a zamiast tego ciągle podświadomie czekamy nie czekając, że to się powtórzy. Tracimy kontrolę nad własnym mózgiem . Nie ma gorszej kary za życia

Po lekach jest się na płaskim bicie. 
Jeśli w ataku próbujemy wygrzebać się z myślami ponad tą otchłań w którą one po prostu nas wciągają, przegrywamy. Grawitacja. Grawitacja czarnej dziury gdzie zanika wszelkie światło. Jest spadek w coś co tak trudno określić. 
Paraliż w chaosie 

Leki dają kładkę nad dziurą. 
Ale ona umożliwia chodzenie po płaskim terenie
Emocje , które pamiętam sprzed końca świata nie mają już miejsca. Coś za coś? Być może jest to uczciwa cena za to , że można znowu kontrolować wszystko
Ani z boku, ani ze środka. Bez dystansu. Saute


Konkret. Dzień, zdarzenia, sen
Szósty zmysł pozostał gdzieś pod kładką chyba uwięziony
 
Wszystko smakuje tak samo
To taka tęsknota za tą byłą wrażliwością, która nie uniosła
Nie wywołuj wilka z lasu
Może wrażliwość jest przereklamowana...
Nie pamiętam 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Błogosławieni Cisi

Ukochany NieRainman

Niepełnosprawny patriotyzm