Buty na drogę
Lennon/McCartney In my life/piano solo
Kiedy przewozili mojego ojca karetką z jednego szpitala do drugiego, zapomnieli o Jego butach. Okazało się, że śmierć bez butów chodzi zamiast szewca
W tamtym dość namiętnie słuchaliśmy z młodym zespołu Zakopower.
" I dopiero gdy zawoła Bóg, to pożegnam wszystkie te rzeczy i znów pójdę boso, pójdę boso...."
Długo zajęło mi ułożenie na nowo rzeczywistości. Bez ojca, bez muzyki, bez pracy za to z diagnozą Młodego
Przez długi czas wydawało mi się ,że to działanie na autopilocie terapii i poszukiwań uzdrowienia będzie mi towarzyszyło bez końca
A potem przyszedł lęk
Nie ma chyba sposobu na przedstawienie tego jak czuje się człowiek złapany w szpony zaburzeń lękowych
Szukam odpowiednich metafor.
Nie znajduję.
Z zewnątrz wydaje się ,że jesteś z kamienia
a w środku płynie rwący potok nieokiełznanych myśli. Pod skórą wędrują trujące mrówki , drżące karaluchy i syczące węże. Człowiek zapada się w sam środek głębokiego rowu do którego ledwo dostaje się powietrze
Kurczy się jaźń, rosną potwory abstrakcji
Truchlejesz a mocy nie ma
Świat wydaje się wielkim nieporozumieniem Wszystko się nagle zmienia i niczego się nie rozpoznaje. Gubi się siebie
Wydaje się, a raczej jest się przekonanym o tym że już nigdy nie będzie normalnie.
Potem dostaje się leki i powoli wypełza z czarnej dziury, która jeszcze nie zassała całego twojego jestestwa
Ratunek
Wdzięczność
Wszystko smakuje od nowa
Pozostaje tylko gdzieś z tyłu głowy , że to może powrócić
Ale nie jest już zaskoczeniem
I można sobie z tym poradzić
Kto przeżyje swój własny koniec świata jest nie do pokonania
Chociaż czasem przychodzi przypływ i próbuje zgarnąć ze sobą to czego nie możemy mu oddać
Choć ta historia jest i będzie pisana przez fale to umiemy już pływać
Nigdy się nie poddawajcie
Komentarze
Prześlij komentarz